Studenci kontra drogi najem
Ceny najmu nie rosną już tak gwałtownie jak w ostatnim czasie, ale nadal utrzymują się na wysokim poziomie. To może okazać się kłopotliwe dla osób, które na początku października rozpoczęły naukę na uczelniach wyższych. Te zazwyczaj są zlokalizowane w dużych miastach, gdzie ceny najmu utrzymują rekordowy poziom.
Początek października to czas, w którym do miast akademickich masowo napływają studenci. Według danych GUS z czerwca 2023 roku, w Polsce na uczelniach wyższych kształci się łącznie 1 mln 223 tys. osób, co czyni nas jednym z większych ośrodków akademickich w Europie. Powrót studentów to również złoty czas dla wynajmujących – jak wynika z danych Cushman & Wakefield, obecnie dostępna liczba łóżek w prywatnych i publicznych akademikach pokrywa jedynie 10% ogólnego zapotrzebowania. To niepodważalny dowód na to, że osoby studiujące w Polsce muszą szukać mieszkania we własnym zakresie.
- Pokoje w akademikach starszej generacji cieszą się największą popularnością wśród młodych ludzi, bo są najtańszą opcją. Dla przykładu, na krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim miejsce w pokoju wieloosobowym to koszt średnio 560 zł, natomiast samodzielny pokój to 840 zł. W zależności od rodzaju akademika do dyspozycji studentów mamy prywatną łazienkę i części wspólne – miejsca do integracji, do wspólnych zajęć, kuchnie, niejednokrotnie także żłobek dla tych studentów, którzy posiadają małe dzieci – mówi Maciej Zięba, Dyrektor Operacyjny Private House Brokers i marki homfi.
Coraz częściej w największych miastach Polski powstają również nowoczesne prywatne akademiki, które oferują studentom nie tylko wyższy standard i większą przestrzeń, ale także mnóstwo udogodnień w budynku, między innymi saunę, siłownię, jacuzzi, sale do gier, czy pralnię. Za pokój o wielkości 22 mkw na okres 12 miesięcy, w akademiku tego typu w Krakowie zapłacimy 3 038 zł/mies. W Warszawie za podwyższony standard i powierzchnię o wielkości 16 mkw, ceny plasują się od 2 530 zł/mies., natomiast we Wrocławiu od 2060 zł/mies.
A co jeśli nie miejsce w akademiku?
Akademik to nie jedyna możliwość zakwaterowania dla osób na studiach. Osoby, dla których nie wystarczyło miejsc w akademikach lub studenci o bardziej zasobnym portfelu mają alternatywę w postaci najmu nieruchomości. Jak wskazują dane agencji nieruchomości Private House Brokers i marki homfi, najgorętszy okres na rynku najmu przypadł na wakacje. W lipcu i sierpniu liczba osób zainteresowanych najmem przekroczyła ponad 3 000, a na jedną ofertę przypadało ponad 7 osób. We wrześniu najemców nadal nie brakowało – 2242 osoby to znak, że sytuacja na rynku najmu jest mocno rozgrzana, a oferty znikają w szybkim tempie – na jedną przypadało 4 zainteresowanych.
Większe zapotrzebowanie to również jeden z powodów, dla których ceny nieruchomości wciąż rosną. Powołując się na dane HREIT, największy wzrost cen najmu widać w Warszawie. To właśnie w stolicy Polski czynsz najmu kawalerki sięga 2 500 zł/mies. Kwota za najem 2- i 3-pokojowego mieszkania waha się od 3 500 zł do nawet 5 600 zł w zależności od lokalizacji i standardu wykończenia. Ponad 2 000 zł za najem mniejszego metrażu zapłacimy również w Krakowie, Wrocławiu oraz Gdańsku: kolejno 2 070 zł/mies., 2 174 zł/mies. oraz 2 288 zł/mies. Taniej za najem zapłacimy natomiast w Bydgoszczy, Katowicach oraz Łodzi – średnio od 1 327 zł do 1 537 za mieszkanie 1-pokojowe.
- Nie przewidujemy w najbliższym czasie obniżek cen najmu. Chętnych nadal nie brakuje, a zwiększony popyt wpływa na wzrost cen. Do tego możemy doliczyć wzrost cen energii od początku przyszłego roku, który pojawi się wraz z wygaśnięciem rządowych tarcz. Sytuacja na rynku nieruchomości sprawia, że niektórzy nie mają wyjścia i muszą wynajmować, ponieważ nie mają środków na zakup własnego mieszkania. Dotyczy to zwłaszcza studentów i osób na początku swojej kariery zawodowej – mówi Maciej Zięba.